poniedziałek, 9 kwietnia 2012

4. W tym czasie w szkole...

"Viv"
Gdzie do cholery jest Nathan.? Nie widziałam go dzisiaj w szkole. A mamy koło siebie szafki , więc powinnam go widzieć.! Oh co się z nim dzieje nie odbiera moich telefonów , teraz nie widzę go w szkole. Stoję na korytarzu koło swojej szafki SAMA.!! Jak jakiś wyrzutek społeczny. Camilli nie ma bo poszła naprawić paznokcie. Stałam tak gapiąc się przed siebie. Właśnie minęła mnie nowa dziewczyna z mojego zespołu i popatrzyła na mnie z politowaniem. Zaraz ona tak na mnie popatrzyła .? To ja powinnam na nią patrzeć w ten sposób.
-Ej ty.! - krzyknęłam za nią. Dziewczyna odwróciła nie wiedząc czy mówię do niej . - Tak do ciebie mówię. - Tamta się zatrzymała , podeszłam do niej.
-W czym ci mogę pomóc.? - To chyba ta nowa Erin. Wkręciła się do zespołu , gdy Diana złamała rękę. Będzie  tam 3-4 tygodnie. Miała brązowe włosy przypominające mi mopa. Skoro ten mop nie wiem gdzie jego miejsce  czas mu to pokazać.
-Posłuchaj mnie dziewczynko to , że jesteś w drużynie nie znaczy , że jesteś tak fajna jak ja rozumiesz.? Ja jestem królową , a ty wysłałaś mi spojrzenie, które mi się nie spodobało, więc teraz mnie przeproś błagając o przebaczenie. - wszyscy zbiegli się koło nas zainteresowani. Dziewczyna patrzyła na mnie i wybuchnęła śmiechem.
-Słodka jesteś ale nie - powiedziała z cukierkowym uśmiechem. Kilka osób się zaśmiało.
-O sorry bejbe, ale miejsce mopa jest chyba na ziemi - powiedziałam odwzajemniając słodziutki uśmieszek , po czym się na nią rzuciłam. Zaczęłyśmy się przepychać i targać za włosy . Dzięki zajęciom z samoobrony szło mi nieźle. Cały tłum wstrzymał oddech . Wszyscy wyciągnęli telefony i zaczęli nagrywać całe zdarzenie. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu , po chwili jej właściciel ściągnął mnie z Erin i złapał w pasie, żebym się na nią znów nie rzuciła. Szarpałam się i to jak cholera. Ale jej nikt nie trzymał dziewczyna wstała i skoczyła do mnie w tymi swoimi łapami. W tym momencie ją również ktoś złapał przytrzymując jej ręce. To był Ryan. Odwróciłam głowę. Osobą , która trzymała mnie był Logan , który był totalnie słodki uśmiechnął się. Ja również.
-Kiepski dzień.? - zapytał wyrozumiale.
-Yhym. - przytaknęłam.
-Chodź odwiozę cię do domu. Kiwnęłam tylko głowę. I ruszyliśmy w kierunku parkingu.

"Brooke"
Ja nie mogę nie dość , co tu się działo. Założę się że wieczorem będzie na wszystko w filmiku na fb. Ale ta Viv ma szczęście, Nie dość, że rzuciła się na Erin , to jeszcze odwozi ją takie ciacho jak Logan. Chodzi z Nathanem, który jest śliczny, wszyscy są lubią, chodź jest wredna i jeszcze Logan ją odwozi.! Mój Logan, dobra nie mój z pewnością nie mój , ale zawsze można pomarzyć.
         Tłum dalej stał , nagle pojawił się Dylan. Zaczął rozganiać tłum jednak nikt go nie słuchał. Przedarłam się przez tabun ludzi. Stanęłam koło chłopaka.
-Hej - powiedział z promienistym uśmiechem.
-Cześć- odpowiedziałam starając się ukryć włosami to , że się zaczerwieniłam.- Kłopoty z rozwścieczonym tłumem.? - zapytałam z uśmiechnięta.
-Tak jak widzisz drę się ale mnie nie słuchają,jak stąd nie pójdą, to zainteresują się nauczyciele. Ryan co prawda odprowadził Erin do pielęgniarki , a Logan odwiózł Vivienne , ale jak dyro się dowie, to będą mieć kłopoty. - wyjaśnił.
-Super następny chłopak przejmujący się Vivienne . - wymamrotałam. O nie.! Czy ja to powiedziałam na głos.? Idiotko wsadź sobie te słowa z powrotem do gardła. Look ' nęłam  na Dylan'a. Nie obraził się. Ale spoważniał.
-Nie chodzi o Viv, chodzi o Logana.
-A co ma do tego Logan. ? - zapytałam zdziwiona.
-Hmm...mogę ci zaufać .? - zapytał niepewnie.
-Jasne
-Więc opowiem ci wszystko po szkole, ale teraz muszę zająć się tłumem.
-EJJJJ.! -wrzasnęłam oczy wszystkich zwróciły się w moim kierunku, nie cierpię tego jak wszyscy się na mnie gapią. - NA STOŁÓWCE SĄ DZISIAJ ŻELKI.! - ludzie wymienili szybkie spojrzenia i pognali do jadalnii.
-Brooke , jesteś wspaniała - powiedział Dylan , odwrócił się i zaczął iść. - Spotkajmy się na parkingu przed szkołą o 14 . - rzucił jeszcze przez ramię. Super Dylan , ten słodki Dylan powiedział , że jestem wspaniała i jeszcze mamy się spotkać po szkole. Juppii.!
 
Viv"
        Jechałam z Loganem jego samochodem w ciszy. Zatrzymaliśmy się przed moim domem. Uśmiechnęłam się rzuciłam "dzięki za podwózkę. " i już chciałam iść, ale sobie o czymś przypomniałam , przecież jest kumplem Nathana, musiał wiedzieć co się dzieje z moim chłopakiem.
-Logan , wiesz może co się dzieje z Nathanem usiłuję się z nim skontaktować od wczorajszego popołudnia.
-Chyba przyjechali jacyś znajomi jego matki, jutro powinien być w szkole  - wyjaśnił.
-Oh super- miałam już iść.
-Viv. - zaczął Logan. Spojrzałam na niego, był cudowny. - Może skoro ci się będzie nudzić, to skoczymy gdzieś razem.? - zapytał ostrożnie i pokazał swoje idealne białe ząbki.
-Jutro test z Anglika. - powiedziałam
-Viv , nawet nie udawaj , że się będziesz uczyć , to jak .? - zapytał. Oh , był taki ładny. Miał nieprawdopodobny urok osobisty , o czym doskonale wiedział , więc perfidnie to wykorzystywał. Westchnęłam
-Przyjedź po mnie o 7 - wyszczerzył się na moje słowa. - Ale to tylko przyjacielskie spotkanie - zasmucił się. - Logan ja mam chłopaka, który jest twoim przyjacielem . - upomniałam go
-Oj po prostu sprawdzam , czy mnie będziesz żałować jak poudaję smutnego. Popatrzyłam mu w oczy. I nagle zaczęliśmy się całować. Pod moim domem na oczach wszystkich , którzy przechodzili. Ale wtedy nad tym nie myślałam.

" Erin"
     Właśnie wyszłam z gabinetu pielęgniarki , do którego zaprowadził mnie Ryan. Czułam się dobrze, ta sucz nic mi nie zrobiła. On się jednak uparł. Nie narzekałam. Bujałam się w nim już spory czas,ale nigdy nie zamieniliśmy , ani jednego słowa. Żeby to zmienić zapisałam się do zespołu czirliderek. Spotykalibyśmy się wtedy częściej i przeszli chociaż na głupie "cześć" . Mimo , że dzisiejsze wydarzenie było okropne miało jeden pozytyw , zamieniłam z nim kilka zdań.
   Ryan czekał na mnie. Czekał na mnie, ? Zdziwiłam się myślałam , że odprowadził mnie o tak w czynie społecznym. No dobra pewnie czeka na mnie też w czynie społecznym., ale no wolałabym ,żeby nie tylko dlatego.
-Hej wszystko ok .? - zapytał z troską. Troską.? Ryan się o mnie troszczy. ? Nie po prostu starał się być miły. Jestem tego pewna.  Tacy jak on , nie troszczą się  o takie jak ja.
-Taak mówiłam nic mi nie jest. - odpowiedziałam.
-Ale jesteś pewna. ? - wyczułam w jego głosie niepokój
-Ryan proszę cię. Zaatakowała mnie kapitan czirliderek , a nie sumo, czy jakiś potwór z Loch Nes ..chociaż do tego drugiego niewiele jej brakuje - powinnam zatrzymać tą uwagę dla siebie. Ryan pewnie lubi Viv. Jak wszyscy , a ja ją właśnie obraziłam. Ale takiej jego reakcji się nie spodziewałam , wybuchnął śmiechem . A ponieważ śmiech jest zaraźliwy też zaczęłam się śmiać. Po jakiś 5 minutach ucichliśmy. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Przepraszam -powiedziałam. Dał mi głową znak, że spokoo, odeszłam kilka kroków i odebrałam.
-Haloo . ? - zapytałam niepewnie jak zawsze, gdy odbieram od nieznanego numeru.
-Erin Hale.? - zapytał głos. Była to kobieta.
-Taak.
-Erin mam dla ciebie przykrą wiadomość , twoja mama miała poważny wypadek .
-Czy ona...czy ona. - przerwałam jej.
-Nie ,oczywiście że nie. Dalej żyje  jest co prawda w ciężkim stanie, ale będzie dobrze i nie mówię tego tylko po to , żeby cię uspokoić. Jednak dzwonię , żeby cię o tym powiadomić. Mama leży w pokoju nr .203. Możesz ją odwiedzić. - I się rozłączyła.Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Ryan to zobaczył , bo podszedł do mnie.
-Co jest .?  - zapytał przejęty,.
-Moja mama , moja mama miała wypadek jest w szpitalu , jest w ciężkim stanie. - Chłopak niepewnie mnie przytulił. Wtuliłam się w niego naprawdę mocno. Nawet nie dlatego , że to był Ryan po prostu potrzebowałam , żeby mnie ktoś teraz przytulił.
-Cichoo..uspokój się . Chodź usiądźmy. - mówił wyciszająco.
-Ja..ja muszę do niej jechać. I to teraz - wyjąkałam przez łzy.
-Uspokój się, zaraz cię zawiozę  , a teraz już nie płacz. - powiedział dalej mnie nie puszczając. Spojrzał mi w oczy . I pocałował. Nie żeby mi to przeszkadzało . No jasne , że nie, ale mnie totalnie zaskoczyło . Po chwili jednak się odsunął. Zamrugałam.
-Eee..chodź zawiozę cię do szpitala i ruszył w stronę parkingu , szybkim i zdecydowanym krokiem. Podreptałam za nim.
   
     


1 komentarz:

  1. Super wciągające ! ;D

    Zapraszam do siebie :)
    http://my-chemical-lifexd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń